- Tom ? Masz gościa. To jest pan Dumberton... o, przepraszam, pan Dunderbore. Przyszedł, żeby ci powiedzieć... a zresztą, niech sam ci powie.
Do pokoju wszedł jakiś dziwak w aksamitnym garniturze. Nie mogłem się powstrzymać i uniosłem brwi, w tym samym czasie pani Cole wyszła, zamykając za sobą drzwi.
- Jak się masz, Tom? - zapytał mężczyzna.
Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę że podszedł do mnie z wyciągniętą ręką. Uścisnąłem mu dłoń po czym mój "gość" przysunął sobie do mojego łóżka krzesło i usiadł na nim.
- Jestem profesor Dumbledore - rzekł.
Na słowo "profesor" cały się najeżyłem. Jasne, ta stara idiotka znowu przysłała do mnie jakiegoś żałosnego doktorka!
- Profesor ? To coś takiego jak "doktor" tak? - zapytałem.
Chciał coś powiedzieć, ale nie dałem mu dojść do głosu.
- Po co pan tu przyszedł? To ONA pana sprowadziła żebyś mnie pan obejrzał ?
- Nie - odrzekł z uśmiechem "profesor".
- Nie wierzę panu! Chciała żeby mnie pan obejrzał, tak?! Niech pan powie prawdę! - powiedziałem podniesionym głosem, kładąc nacisk na ostatnie cztery słowa.
Nie odpowiedział.
- Kim jesteś ? - zapytałem.
- Już ci powiedziałem - rzekł - Jestem profesor Dumbledore i pracuję w szkole, nazywa się Hogwart. Przyjechałem tu żeby ci zaproponować miejsce w tej szkole... w twojej nowej szkole, jeśli tylko zgodzisz się do niej pójść.
"Szkoła?! Jasne, a mi jest dobrze w sierocińcu!" - pomyślałem wściekły, zrywając się z łóżka.
- Mnie nie oszukasz! Jesteś z wariatkowa, tak?! - krzyknąłem - "Profesor", no tak, oczywiście... Nigdzie nie pójdę, rozumiesz ? To ta stara kocica powinna być w zakładzie dla obłąkanych ! Nigdy nie zrobiłem nic Amy Benson czy Dennisowi Bishopowi, możesz ich zapytać, sami powiedzą ! - wyrzuciłem z siebie jednym tchem.
- Nie jestem z zakładu dla obłąkanych - powiedział ten cały Dumbledore. Prychnąłem.
- Jestem nauczycilem, a jeśli trochę się uspokoisz, opowiem ci o Hogwrcie. Oczywiście jeśli nie będziesz chciał pójść do szkoły, nikt nie będzie cię zmuszał.
- Niech tylko spróbują - zadrwiłem.
- Hogwart - ciągnął profesor - jest szkołą dla ludzi obdarzonymi specjalnymi zdolnościami.
- Nie jestem obłąkany! - przerwałem mu.
- Wiem że nie jesteś obłąkany. Hogwart nie jest szkołą dla obłąkanych. To jest szkoła magii - wyjaśnił.
Zdębiałem. Szkoła magii ? Magii ?! Próbowałem prześwietlić Dumbledora wzrokiem, byłem pewien że kłamie. Ale nic na to nie wskazywało.
- Magii ? - powtórzyłem zupełnie nieświadomie.
- Tak, magii.
Pierwszy raz w życiu nie byłem pewien co mam myśleć. Zapytałem więc:
- Więc to, co ja potrafię - zawahałem się - to jest magia ?
- A co potrafisz ?
- Różnie rzeczy - wyszeptałem rozemocjonowany. Nie zdziwiłbym się gdyby moje policzki pokryły się rumieńcem, w takiej chwili było to raczej nieuniknione.
- Mogę podnosić przedmioty, wcale ich nie dotykając - podjąłem po minucie. - mogę zakląć zwierzęta żeby robiły to co ja chcę i wcale nie muszę ich tresować. Mogę sprawić że ludziom, którzy mnie rozgniewają, stanie się coś złego. Mogę sprawić że ich boli, jak zechcę. - uśmiechnąłem się mmo woli. Zastanawiałem się przez moment czy nie powiedzieć też że rozumiem mowę węży, ale postanowiłem wspomnieć o tym na końcu, aby zrobić wrażenie. Przeszedłem przez pokój i usiadłem na łóżku. Dumbledore milczał, więc powiedziałem:
- Wiedziałem, że jestem inny, wiedziałem że jestem kimś wyjątkowym, lepszym od innych dzieciaków stąd - zerknąłem na profesora, drgnął ledwo zauważalnie. Chwila milczenia.
- Wiedziałem że coś we mnie jest - rzuciłem.
- No i miałeś rację - powiedział Dumbledore przyglądając mi się - Jesteś czarodziejem.
- Ty też jesteś czarodziejem?
- Tak.
- Udowodnij to - powiedziałem rozkazującym tonem, nie mogłem się powstrzymać, musiałem sprawdzić czy ulegnie tak jak poprzednim razem. Uniósł brwi i powiedział:
- Jeśli, jak rozumiem, zgdzasz się zostać uczniem Hogwartu to powinieneś zracać się do mnie per "panie profesorze" albo "proszę pana"...
Zamurowało mnie. Nie przywykłem do bycia "miłym i kulturalnym".
Opanowałem się i powiedziałem łudząco grzecznym tonem:
- Przepraszam, panie profesorze. Czy mógłby mi pan pokazać...
Dumbledore wyciągnął jakiś mały kijek z kieszeni i machnął nim w kierunku mojej szafy. Zaczeła się palić! Po raz któryś tego dnia zamurowało mnie. Przecież tam są WSZYSTKIE moje rzeczy ! Zerwałem się na równe nogi. Nagle płomienie znikły, a ku mojemu zdziwieniu szafa stała jak dawniej, wogóle nienaruszona. Spojrzałem na profesora, a potem na ten magiczny "kijek". Muszę coś takiego mieć!
- Gdzie mogę coś takiego dostać ? - zapytałem.
- Wszystko w swoim czasie - odparł - Chyba coś chce się wydostać z twojej szafy.
Zdziwiony spojrzałem w stronę mebla. Dochodził z niej cichy stukot. Co do licha? Przestraszyłem się że przez to co zobaczy ten profesor moje szanse na wyrwanie się stąd zrównały się z zerem. Milczłem więc Dumbledore powiedział:
- Otwórz drzwi.
Zawahałem się, ale podszedłem do szafy i otworzyłem ją. Wyprzedzając polecenia mężczyzny zdjąłem z półki pudełko.
- Czy w tym pudełku jest coś, czego nie powinieneś mieć?
Nie wiedziałem co zrobić. Przecież jak powiem mu prawdę to napewno nie zaprosi mnie do tego Hogwartu. Ale jak skłamię pewnie nie będzie lepiej. Postanowiłem być szczery.
- Tak, chyba tak, proszę pana.
- Otwórz je.
Zdjąłem pokrywkę i wysypałem zawartość pudełka na łóżko.
- Zwrócisz to wszystko właścicielom. I nie zapomnij ich przeprosić, będe wiedział czy to zrobiłeś - "kurde" pomyślałem, a on ciągnął - I pamiętaj: w Hogwarcie nie toleruje się kradzieży.
- Tak, proszę pana - powiedziałem.
- W Hogwarcie - kontynuował - uczymy nie tylko wykorzystywania magicznych zdolności, ale i panowania nad nimi. Używałeś swoich mocy nieświadomie, w sposób, którego w naszej szkole nie tolerujemy. Nie jesteś pierwszym ani ostatnim, który znalazł się w świecie zwykłych ludzi i któremu moc wymknęła się spod kontroli. Powinieneś jednak wiedzieć, że każdy uczeń Hogwartu może być ze szkoły wyrzucony, a Ministerstwo Magii... - uniosłem brwi - tak, jest takie ministerstwo... karze tych, którzy łamią prawo, jeszcze bardziej surowo. Wszyscy nowi czarodzieje muszą pogodzić się z tym, że wkraczając do naszego świata, podlegają naszemu prawu.
- Tak, proszę pana - powiedziałem, a po chwili dodałem: - nie mam pieniędzy.
- Temu można łatwo zaradzić - powiedział Dumbledore wyjmując z kieszeni sakiewkę - Mamy w Hogwarcie fundusz dla tych, którym brak pieniędzy na książki czy ubrania. Pewnie niektóre księgi z zaklęciami i inne przybory będziesz musiał kupić używane, ale...
- Gdzie się kupuje księgi z zaklęciami ? - Przerwałem mu.
- Na ulicy Pokątnej. Mam tu listę książek i innych szkolnych przyborów. Mogę ci pomóc znaleźć wszystko czego...
- Zamierza pan pójść ze mną? - prychnąłem.
- Oczywiście, jeśli...
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy. Sam załatwiam swoje prawy, zawsze sam chodzę po Londynie. Jak dostać się na tę ulicę Pokątną ? Proszę Pana ? - zapytałem.
Profesor wręczył mi kopertę z listą szkolnego wyposarzenia i pokrótce wytłumaczył jak dojść do centrum Londynu. Milczałem, chociaż dobrze wiedziałem jak się tam dostać.
- Zobaczysz ten pub, chociaż nie będzie go widział żaden z otaczających ciebie mugoli... to znaczy niemagicznych ludzi. Zapytaj o barmana Toma, łatwo zapamiętać bo macie to samo imię - drgnąłem.
- Nie lubisz imienia Tom ? - zapytał profesor Dumbledore.
- Tomów jest mnóstwo - mruknąłem. Zanim Dumbledore zdążył coś powiedzieć wybuchnąłem:
- Czy mój ojciec był czarodziejem ? On też się nazywał Tom Riddle, tak mi powiedzieli - spojrzłem na niego, ale on pokręcił głową. - Tego niestety nie wiem.
- Moja matka nie mogła być magiczna bo by nie umarła - powiedziałem bardziej do siebie niż do niego - to musiał być on... Więc... jak już będe miał to wszystko... kiedy pojadę do tego Hogwartu ?
- Wszystkie szczegóły są na drugim kawałku pergaminu, w twojej kopercie. Wyjedziesz 1 września z dworca King`s Cross. Jest tam również bilet na pociąg.
Skinąłem głową. Dumbledore wstał i wyciągnął do mnie ręke, chwyciłem ją, po czy powiedziałem:
- Potrafię mówić do wężów. Odkryłem to kiedy byliśmy na wycieczce na wsi. Odnalazły mnie, szeptały do mnie. Czy każdy czarodziej to potrafi ?
Spojrzałem na niego. Chyba się wahał, ale po chwili powiedział:
- Nie, nie każdy. Ale to się zdarza.
Chwilę później profesor podszedł do drzwi i rzekł:
- Do widzenia Tom. Do zobaczenia w Hogwarcie.
- Do widzenia - odparłem. Usłyszałem kliknięcie drzwi. Już go nie było, ale mało mnie to obeszło. Miałem teraz inne rzeczy na głowie. Jestem czarodziejem. Za niedługo wyjadę stąd na cały rok! Nie mogłem się doczekać. W tej chwili mój wzrok padł na kopertę, którą dał mi Dumbledore. No tak, muszę też wybrać się na ulicę Pokątną. Postanowiłem że zrobię to jutro.
_______________________________________________________________________
Witajcie.
A więc pierwszy post już za mną. Mam nadzieję że nie wyszedł najgorzej. Notki postaram się dodawać raz na tydzień, może troche rzadziej, to zależy. Miło by było zobaczyć kilka komentarzy :)
Rozmowa Toma Riddle`a z Dumbledorem została prawie słowo w słowo skopiowana z książki Harry Potter i Książe Półkrwi. Zrobiłam to, ponieważ nie chcę tworzyć nowego Toma Riddle`a, mam nadzieję że zrozumiecie.
Zaczyna się intrygująco, jestem ciekawa jak poprowadzisz całe opowiadanie dalej bo może być naprawdę jednym z lepszych.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zaczyna, jestem zaintrygowana :) Mam nadzieję, że będziesz dodawała regularnie, bo będę z niecierpliwością czekała na dalsze części! Jak narazie, bardzo pozytywnie ♥
OdpowiedzUsuńFajne, wciągneło mnie, lecz widziałam pare błędów ortograficznych oraz stylistycznych ;D
OdpowiedzUsuń