Promienie słoneczne wpadły do pokoju odbijając w ścanie wszystkie kolory tęczy. Nie spodobało mi się to, gdyż był to powód mojego przebudzenia. Spojrzałem na budzik stojący na półce nocnej, mała wskazówka była na siódemce, duża zaś wskazywała dwunastkę. A więc była 7.00. Podniosłem się z łóżka, zrzuciwszy przy okazji kołdrę na podłogę. Ignorując głosik, który szeptał że powinienem podnieść ją i zaścielić łóżko, wyszedłem z pokoju i udałem się do łazienki. Chwilę później siedziałem już na łóźku w pokoju. Fantastycznie. Do dziesiątej zostało mi jeszcze nie całe trzy godziny. Wyciągnąłem spod poduszki list z Hogwartu, co stało się już moją tradycją, ponieważ robiłem to conajmniej dwa razy dziennie. Dopiero dzisiaj jednak przeczytałem listę niezbędnych rzeczy, wiedząc że już dzisiaj naprawdę je nabędę. Szczególnie interesowały mnie podręczniki szkolne. Postanowiłem sobie że kiedy już wrócę z zakupów, przeczytam wszystkie te książki od deski do deski. Chciałem wiedzieć wszystko o magii, nadrobić te lata które straciłem w mugolskim sierocińcu. Szczególnie ciekawiło mnie to, który z moich rodziców był magiczny. A może oboje byli magiczni? Pani Cole mówiła mi że widziała tylko moją matkę, że ojciec nigdy się tu nie pojawił. Ale jeśli on jest czarodziejem to może stwierdził że skontaktuje się ze mną dopiero jak będe w Hogwarcie. Może nie chciał mi mówić o świecie czarodziejów, bo wolał aby zrobił to ktośkto ma w tym doświadczenie - jak Dumbledore. Cole powiedziała kiedyś że skoro przez prawie jedenaście lat się ze mną nie skontaktował to już tego nie zrobi. Ale co ona może wiedzieć? Jest mugolką, nie wie jakie zwyczaje panują w świecie czarodzieji, szczerze mówiąc ja też nie wiem.
Spojrzałem na zegar, była 7.30. Pluję sobie teraz w brodę że nie ustaliłem 8.30 jako godzinę mojego "spotkania z Dumbledorem". Przeszedłem przez pokój i otworzyłem drzwi. Na korytarzu było tak cicho że słyszałem jak cieknie kran w łazience. Trzasnąłem drzwiami i zacząłem się przechadzać po korytarzu nie interesując się tym że moje głośne kroki mogą kogoś obudzić. Podszedłem do małej biblioteczki na końcu korytarza i przyjrzałem się książkom. Nic interesującego. Wszystkie w stylu "Baśni Braci Grimm".
-Kto by chciał to czytać - mruknąłem do siebie.
-Skoro te książki tu są to najwyraźniej ktoś chce je czytać. - Nie oczekiwałem odpowiedzi, ale jednak ktoś mi jej udzielił. Odwróciłem się w stronę, z której dobiegał głos. Przy schodach stał chłopak. Nie znałem go, więc musiał być nowy.
-Tylko kretyni by czytali te kretyńskie książki. Sporo ich tutaj, więc nie powinienem się dziwić że te książki też tu są. - Nie mogłem się nie odgryźć.
-Tak, a wiesz co? Kompletny idiota nie pasuje do świata kretynów, więc co ty tu robisz? - Zapytał. Zagotowało się we mnie.
-Och, jest mi tak strasznie przykro że nie należę do tej bandy kretynów z tobą na czele - rzuciłem z udawaną rozpaczą i wyminąłem go aby zejść na dół. Poszedłem prosto do gabinetu Cole. Zapukałem. Zero reakcji. Otworzyłem drzwi i zajrzałem do środka. Siedziała przy biurku zawalona papierami. Kiedy usłyszała kliknięcie zamykanych drzwi podniosła wzrok.
-Tom! Ile razy mam powtarzać że się puka?
-Pukałem.
-To trzeba było poczekać aż pozwolę ci wejść.
-Czekałem, ale pani chyba nie słyszała pukania.
-Och, no dobrze, nieważne. Co chciałeś?
Zastanowiłem się chwilę.
-Czy mogę pójść już do tego parku, proszę pani? - Zapytałem przymilnie.
-Do parku? Przecież dobiero ósma dochodzi. Masz jeszcze dwie godziny.
-Ale ja się nudzę.
-To poczytaj coś.
Prychnąłem odwracając się. Położyłem dłoń na klamcę, ale nie zdążyłem jej nacisnąć bo Cole powiedziała:
-Pewnie jak tu szedłeś to spotkałeś Boba?
-Boba? - Powtórzyłem.
-Tak, nowego mieszkańca sierocińca. Dość wysoki, jasne włosy, niebieskie oczy. Miał na sobie żółtą koszulkę.
-A, tak. Miałem tę nieprzyjemność - mruknąłem.
-Tom!
- No co, nie lubię go. Ma pani z tym jakiś problem?
-Nawet go nie znasz.
-Zdążyłem z nim zamienić dwa zdania i niech mi pani wierzy, nie przypadł mi do gustu.
-Bob stracił rodziców dwa tygodnie temu.
-Doprawdy? No, naprawdę ma okropne życie. Bo przecież moi rodzice żyją i mają się dobrze, a ja przyjechałem tu tylko na wakacje! - Warknąłem.
-Tom, nie o to mi chodziło. Poprostu ty jesteś tu od urodzenia, jest ci łatwiej.
-Łatwiej? Bo co, bo spędziłem tu całe swoje życie? Bo nigdy na oczy nie widziałem swoich rodziców?!
-Nie to miałam na myśli - powiedziała cicho. - Chodź do mnie - dodała po chwili, wyciągając ręce.
-Musiałbym postradać zmysły żeby się do ciebie przytulić ty stara prukwo! - Wrzasnąłem i wybiegłem z gabinetu. "Głupia, stara krowa" myślałem wchodząc po schodach. W tamtej chwili naprawdę jej nienawidziłem. Moja wyprawa na ulicę Pokątną całkowicie wyleciała mi z głowy.
CDN.
_______________________________________________________________________
Hej!
Kontynuacja tego posta pojawi się gdzieś do środy/czwartku.
Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze, jestem mile zaskoczona :)
Mam nadzieję że wpis spodoba Wam się, mimo tego że nie powala długością.
Pozdrawiam ~ Riddle
Bardzo ciekawy blog, ładnie napisana opowieść :) czekam na ciąg dalszy i zapraszam na mojego bloga http://w-bibliofilka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPowtórzę się , znowu się powtórzę ale to jest świetne. Bardzo mi się podoba nastawienie Toma(w sensie, że mniej więcej tak go sobie wyobrażałam- ta złość i agresja, spryt) i ogółem styl. Czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńWoW.
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam napisać, wgniotło mnie w siedzenie. Naprawdę zaskakujące to jest opowiadanie. Pierwszy raz spotykam się z takim blogiem. Naprawdę zaskakujący.
Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam i życzę dużo weny, oraz zapraszam do siebie stworzenibyzycrazem.blogspot.com : )
oki to u mnie nowa notka (jest zupełnie inna więc liczę, że szczerze napiszesz co o niej sądzisz - głównie chodzi o zachowanie postaci bo nie wiem jak będzie to widział przykładny odbiorca. Mam nadzieję, że pomożesz, bo naprawdę mi na tym zależy :) )
OdpowiedzUsuńhttp://nowepokoleniehogwart.blogspot.com/
Ależ oczywiście że pomogę. Już lecę czytać :)
Usuńda, ze nie potrafil kochać, bralabym go <33 Ma taki wybuchowy charakter, jest genialny, w sumie, to podejscie do zycia ma takie jak ja <33
OdpowiedzUsuńmożliwe. ale nie potrafi kochać więc nic by z tego nie było :D
UsuńKolejny raz powiem Ci tylko tyle, że to jest genialne. ♥ Bardzo podoba mi się ten Tom Riddle ;) A te jego odzywki do pani Cole są bezcenne! :D
OdpowiedzUsuń